piątek, 19 grudnia 2014

Potyczki z Janim (1) - Összecsapások Janival (1)

Szkoła się skończyła i mamy ferie - możemy więc z Janim pograć wieczorami. Nie mamy jednak figurek Brytyjczyków i musimy sobie jakoś radzić. Ale i tak możemy wystawić dwie armie po jakieś 150 punktów. W tym scenariuszu Jani atakował 18 Indianami (z czego 6 z łukami), a wszyscy byli krwiożerczymi wojownikami. Słabiej strzelali, ale lepiej walczyli wręcz. Dowodził nimi zdrajca - francuski oficer, który przeszedł na stronę wroga. Francuzi mieli 6 regularnych piechurów z oficerem, 8 marines i 8 kolonistów, bez broni palnej ale z WW na 5+.


Marines zajęli pozycje w obozie, regularni przed fortem, a osadnicy za nim.



Indianie nadchodzili z zachodu, musięli pokonać jednak rzekę.


Pole bitwy z lotu ptaka.


Jani - wódz indiański.



Marines zaczęli przegrupowanie na lewe skrzydło.


Jeden z oddziałów Indian ruszył przesmykiem między lasami i nadział się na salwę regularnych - dwóch Indian zginęło, a reszta wycofała się. 



To właśnie ta salwa.


Niestety Indianie strzelali lepiej. Najpierw padł jeden Francuz,


potem aż czterech na raz i po teście morale straciłem całą jednostkę.


Do walki weszli marines, ale nie strzelali tego dnia szczególnie celnie. Indianie zaczęli przekraczać rzekę.


Tu spotkała ich niespodzianka - aby nie dać rozbić po rzucie tomahawkami, settlersi sami zaatakowali. Zadałem 3 trafienia, których Jani nie wybronił. Sam otrzymałem 5 trafień, ale 3 z nich wybroniłem i wygrałem walkę. Indianie uciekali.


Niestety marines zostali zdziesiątkowani ostrzałem, a następnie walką wręcz w lesie.




Indianie pierwsi ciagnęli kartę morale, ale o dziwo pozostali na polu. 


Kolejnego ataku moi osadnicy już nie przeżyli i bitwę przegrałem.



poniedziałek, 15 grudnia 2014

Przesławne lanie


W sobotę armie francuska i brytyjska, wsparte sojuszniczymi plemionami indiańskimi oraz prowincjonalnymi oddziałami piechoty i marines zwarły się w krwawych zmaganiach w sklepie Wargamera na Wilczej. I tym razem, aby rozmieścić siły liczone już nie w setkach punktów ale w setkach figurek (razem na stole było prawie 300 figurek), musieliśmy rozstawić dwa duże stoły, tak że pole bitwy miało wymiary 240x180 cm. To stałego grona graczy (Yori, Nosek, Tomek, Kadzik, Jani i Sowabud) tym razem dołączył Mariusz „Niepokalany”, który do tej pory podrzucał nam swą makietę fortu. Tym razem stawił się osobiście, ku przekleństwu strony francuskiej, wraz nieprzeliczonymi z hordami Mohawków i Mohikanów. Miało to wymierny wpływ na wynik starcia. Kluczowym momentem gry było bowiem rozgromienie silnego oddziału mojej regularnej francuskiej piechoty przez indiańskich kilerów Niepokalanego. Celem niezbilansowanej gry, w której nie liczyliśmy punktów siły, było zdobycie (Brytyjczycy) lub utrzymanie (Francuzi) wioski, w której dominował przepiękny kościół (dzieło Kadzika). Brytyjczycy byli liczniejsi o prawie 40 figurek (jakieś 25% przewagi), ale jakby podliczyć PS, to przewaga byłaby jeszcze większa.

Nauczka na przyszłość, jest taka, że niezbilansowane punktowo starcia muszą być bardziej zbalansowane. To znaczy przewaga liczebna jednej strony musi być rekompensowana przez teren (umocnienia polowe, fort), rozstawienie początkowe (mniej korzystne dla silniejszego - u nas akurat było odwrotnie) lub jakąś wunderwaffe (artyleria, swivel gun, okręty, kawaleria). W każdym bądź razie porażka zmotywowała mnie do: skończenia fortu (górne piętro i dach), rozbudowy artylerii (ciężka armata 12 funtowa, kilka śmigownic do fortu), pomalowania kawalerii oraz zrobienia jeziora i gór. Jani natomiast zabrał się do malowania „leśnych dziadków” z Warlorda.

Mimo rzezi jaką zgotowali nam przeciwnicy, bawiliśmy się przednio. Mieliśmy też całkiem spore grono kibiców. Odwołano bowiem turniej OiM na Bemowie i wielu kolegów zawitało na Wilczą licząc na miejsce do grania. Wpadł nawet Paweł Qr, ale niestety bez figurek, a szkoda, bo jego malowanie zawsze cieszy oko. Na koniec z większością kumpli złożyliśmy sobie świąteczne życzenia, bo przecież wielkimi krokami zbliża się Boże Narodzenie.

Tym razem nie wrzucam wszystkich fotek, tylko te najfajniejsze i tylko te, na których coś niecoś widać. 

On Saturday, the French and British armies, supported by allied Indian tribes, provincial infantry and some compagnies franche de la marine were locked in a bloody struggle in Wargamer store. At this time, to deploy forces counted in hundreds of figures (there were almost 300 figures on the table), we had to deploy two large tables, so the dimensions of the battlefield were 240x180 cm. The key moment of the game was the defeat of a strong platoon of my regular French infantry by savage Indian unit led by Niepokalany.

The lesson for the future, is that unbalanced clashes should to be more balanced. I mean that  preponderance of one side must be compensated by the terrain (trenches, fort), the initial deployment (less favorable for the stronger side – in our case it was just the opposite), or some kind of Wunderwaffe (artillery, swivel gun, gunships, cavalry). Anyway, the defeat motivated me to finish my fort (the upper floor and the roof), increase the power of my artillery (heavy 12-pound cannon, several falconet for the fort) and paint a cavalry unit. I will prepare more terrain pieces – a lake and some hills.
 



























piątek, 5 grudnia 2014

Normańscy łucznicy (1) - Norman íjászok (1)


To kolejna porcja figurek 28mm - tym razem normańscy łucznicy od Gripping Beast. Ta grupa ma hełmy, mogą więc uchodzić za weteranów lub milicję, ale z klasą zbroi 2. Kész lett a következő normán csoport – íjászok. Mivel itt mindenkinek van sisakja, azért lehetnek veteránok, esetleg népfelkelés, de jobb védettségű. Gripping Beast figurák ezek.