Po kilku miesiącach letniej przerwy powróciliśmy do walk z okresu Ostatnego Mohikanina. Tym razem Kadzik, nasz nieoceniony mistrz gry, wymyślił scenariusz bazujący na rajdzie francuskiego kapitana Aubry na brytyjski fort Ligonier. Rajd został przeprowadzony siłami 450 Kanadyjczków oraz 150 Indian. Fort, będący w przebudowie, okalały miasteczka z namiotów, zagrody dla zwierząt i składy zaopatrzenia. Atak z zaskoczenia spowodował znaczące straty – zginęło ok. 300 Brytyjczyków, przy minimalnych stratach francuskich. Napastnicy obłowili się – zabrano ok. 200 sztuk koni i bydła.
Nasza bitwa była największą z dotychczasowych.
Tylko po francuskiej stronie mieliśmy 119 figurek, przeciwnicy pewnie ok. 100,
ale dokładnych danych nie pamiętam. Graliśmy na dwóch matach GW i pole bitwy
miało wymiar 180x240 cm. Największą i najbardziej okazałą budowlą, był fort. Wykonany
przez Mariusza „Niepokalanego” był ozdobą pola bitwy. Był celem odwrotu wojsk
brytyjskich i ich kolonistów i de facto nie brał udziału w bitwie. Wewnątrz
zmieścił się podziemny magazyn i koszary wykonane przez Kadzika. Trochę brakło
nam pomalowanych namiotów i musieliśmy się posiłkować namiotami Wargamera typu
wschodniego, co nie bardzo pasuje do okresu. Namioty typu zachodniego są
jadnakże jak najbardziej przydatne. Te obecne na polu bitwy są mojego
malowania. Ważnym elementem była kadzikowa rzeka, przecinająca pole bitwy.
Debiutowały dwa pierwsze odcinki mojej rzeki (m.in. element wyspą).
Celem dla wojsk francuskich było zaatakowanie
brytyjczyków i zadanie im jak największych strat (5 pkt), zniszczenie kolonistów
(3 pkt) oraz spalenie obu miasteczek namiotowych (po 1 pkt). Brytyjczycy dostawali te same punkty,
ale za uratowanie wojsk i namiotów.
Ja dowodziłem dwoma licznymi oddziałami
regularnej piechoty (2x12 plus 2 oficerów) oraz oddziałem marines (12 plus
oficer). Jani dostał 18 Indian, Kadzik początkowo miał oddział marines na mojej
prawej flance, a Tomek kilka (chyba 3 jednostki) marines. Po jakimś czasie
dostaliśmy posiłki (Kadzik i Jani) w postaci dalszych Indian i marines.
Niestety los zdecydował, że posiłki weszły na naszym lewym skrzydle, przez co
było zbyt daleko do namiotów.
Przeciwnicy mieli bodajże 4 jednostki regularnej
piechoty, pożyczone lekkie działo usadowione w umocnieniach oraz niezliczone
jednostki lekkiej piechoty i osadników, z których część miała broń. Mi przyszło
tradycyjnie walczyć z Noskiem, choć obrywałem także od armaty, którą kierował
Yori i od jednego z oddziałów Yoriowych hajlandersów.
Atak rozpoczął Jani, który ochoczo ruszył do
przodu i raz po raz nadziewał się na salwy szkockich górali. Jeden z jego
oddziałów (ten z łukami) został zniesiony. Udało się mu jednak rozbić silny
oddział lekkiej piechoty, który strzegł skrajnej pozycji na prawym skrzydle
angielskim. To dawało pewne szanse na przełamanie i zagrożenie osadników.
Niestety Anglicy i Szkoci strzelali dość celnie i raz po raz Indianie i marines
Tomka w centrum byli odpierani i mieli problem z przekroczeniem rzeki. Co ją
przeszli, to musieli odskakiwać lub uciekać do tyłu. W wymianie ognia starty
ponosili także Anglicy i Szkoci.
Na skrajnym odcinku naszego prawego skrzydła
Kadzik dowodził oddziałem marines, który w krwawych walkach zadał duże straty
Noskowi (jego lekkiej piechocie). W efekcie tych walk oddział Kadzika ulotnił
się, ale Noskowi z 2 oddziałów pozostało po 1 żołnierzu. Moi marines sforsowali rzekę, ale dostali się
pod ogień Szkotów i armaty. Ponosili straty, ale dzielnie trwali, skupiając na
sobie ogień. Moi regularni po ostrzeliwaniu się z Noskiem na dalekim zasięgu
także sforsowali rzekę. Wcześniej jednak, dzięki dobremu rzutowi rozbili jeden
oddział regularnej piechoty, potem także i lekkiej piechoty. Lewe skrzydło
angielskie było mocno osłabione. Niestety bak naszych ruchliwych jednostek
spowodował, że nie można było podejść do namiotów. Moi marines absorbowali armatę
i Szkotów i ponosili strarty, a regularna piechota do ruchliwych i manewrowyh
nie należy. Gdyby Kadzik wszedł z posiłkami właśnie w bok Noska, pewnie wygrana
byłaby nasza.
Kadzik ruszył na naszym lewym skrzydle, mocno
dając się we znaki Yoriemu, Tomek ruszył swoich marines, ale pechowo nadział
się na salwę Szkotów i musiał uciekać. Jani szalał Indianami, Anglicy
przekroczyli próg strat i dostali do talii kartę morale. W tym momencie musieli
przyspieszyć odwrót. Dzięki poświęceniu Szkotów (silny 12 figurkowy oddział)
wycofali osadników, ale Szkoci zostali wybici chyba co do jednego. Nosek się
wycofał pod osłonę wyjątkowo skutecznej dzisiaj armaty. Mój konny dowódca
wykonał śmiałą szarżę wycinając samodzielnie 2 oddziały (każdy z ich liczył po
1 figurce, ale co oddział, to oddział). Po pewnym czasie osaczony, zginął, ale
zadając straty kolejnemu noskowemu oddziałowi.
Ponieważ nie udało się nam spalić namiotów i
osadnicy doszli w dobrej liczbie do fortu, starcie zakończyło się remisem.
Bitwa była świetna, najfajniejsza z dotychczas
granych. Na tak wielki teren musimy jednak dorobić trochę więcej elementów. Dzięki
chłopaki za grę. Mariusz, dzięki za fort. Vive la France.
Nie wszystkie zdjęcia są dobre, ale chciałem, żebyście mieli pogląd na wielkość pola bitwy. Zdjęcia robine przez Yoriego będą na pewno lepsze i uzupełnią moją relację.
Nie wszystkie zdjęcia są dobre, ale chciałem, żebyście mieli pogląd na wielkość pola bitwy. Zdjęcia robine przez Yoriego będą na pewno lepsze i uzupełnią moją relację.
W oddali nasze centrum - marines Tomka, widok od strony milicji Yoriego.
W tle reduta z armatą, na pierwszym planie koloniści i Szkoci.
Lekka piechota Yoriego, która została szybko wybita przez Indian Janiego.
Lewe skrzydło Noska.
Centrum Yoriego i Tomka.
Fort Ligonier.
Marines Tomka na zbliżeniu, wychodzą z lasu w kierunku rzeki.
Hajlandersi Yoriego.
Moi regularni przygotowyją się do forsowania rzeki.
Nosek się broni.
Moi marines w trakcie przeprawy.
Indiane Janiego w natarciu zajęli wyspę.
Marines na drugim brzegu ...
skupili uwagę Szkotów.
Koloniści i lekka piechota się broni, cywile odchodzą w kierunku fortu.
Kora, córka Siwych Włosów oczekuje na wynik stacia.
Z palisady miała taki oto widok:
Widok na kolonistów i Prawe skrzydło Yoriego.
Ciężkie walki w centrum:
Posiłki Kadzika.
Trochę panoramek:
Przerzedzone linie Noska.
Tomek forsuje rzekę.
Ja też.
Szarża Janiego
Przegrupowanie w zbożu:
Marines przyczajeni do ataku na Szkotów, nie przypuszczali co ich czeka - karta "British regulars"
Brytyjska karta i salwa prosto w gębę.
Artyleria w trakcie walki zmieniała pozycje.
Zwycięskie, choć już przetrzebione linie regularnej piechoty.
Szarża konnego dowódcy:
Gdzie jest colonel Nosek - w odwrocie!
Tomek w natarciu:
Także Szkoci odeszli, koloniści już przy forcie. Koniec bitwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz