poniedziałek, 15 grudnia 2014

Przesławne lanie


W sobotę armie francuska i brytyjska, wsparte sojuszniczymi plemionami indiańskimi oraz prowincjonalnymi oddziałami piechoty i marines zwarły się w krwawych zmaganiach w sklepie Wargamera na Wilczej. I tym razem, aby rozmieścić siły liczone już nie w setkach punktów ale w setkach figurek (razem na stole było prawie 300 figurek), musieliśmy rozstawić dwa duże stoły, tak że pole bitwy miało wymiary 240x180 cm. To stałego grona graczy (Yori, Nosek, Tomek, Kadzik, Jani i Sowabud) tym razem dołączył Mariusz „Niepokalany”, który do tej pory podrzucał nam swą makietę fortu. Tym razem stawił się osobiście, ku przekleństwu strony francuskiej, wraz nieprzeliczonymi z hordami Mohawków i Mohikanów. Miało to wymierny wpływ na wynik starcia. Kluczowym momentem gry było bowiem rozgromienie silnego oddziału mojej regularnej francuskiej piechoty przez indiańskich kilerów Niepokalanego. Celem niezbilansowanej gry, w której nie liczyliśmy punktów siły, było zdobycie (Brytyjczycy) lub utrzymanie (Francuzi) wioski, w której dominował przepiękny kościół (dzieło Kadzika). Brytyjczycy byli liczniejsi o prawie 40 figurek (jakieś 25% przewagi), ale jakby podliczyć PS, to przewaga byłaby jeszcze większa.

Nauczka na przyszłość, jest taka, że niezbilansowane punktowo starcia muszą być bardziej zbalansowane. To znaczy przewaga liczebna jednej strony musi być rekompensowana przez teren (umocnienia polowe, fort), rozstawienie początkowe (mniej korzystne dla silniejszego - u nas akurat było odwrotnie) lub jakąś wunderwaffe (artyleria, swivel gun, okręty, kawaleria). W każdym bądź razie porażka zmotywowała mnie do: skończenia fortu (górne piętro i dach), rozbudowy artylerii (ciężka armata 12 funtowa, kilka śmigownic do fortu), pomalowania kawalerii oraz zrobienia jeziora i gór. Jani natomiast zabrał się do malowania „leśnych dziadków” z Warlorda.

Mimo rzezi jaką zgotowali nam przeciwnicy, bawiliśmy się przednio. Mieliśmy też całkiem spore grono kibiców. Odwołano bowiem turniej OiM na Bemowie i wielu kolegów zawitało na Wilczą licząc na miejsce do grania. Wpadł nawet Paweł Qr, ale niestety bez figurek, a szkoda, bo jego malowanie zawsze cieszy oko. Na koniec z większością kumpli złożyliśmy sobie świąteczne życzenia, bo przecież wielkimi krokami zbliża się Boże Narodzenie.

Tym razem nie wrzucam wszystkich fotek, tylko te najfajniejsze i tylko te, na których coś niecoś widać. 

On Saturday, the French and British armies, supported by allied Indian tribes, provincial infantry and some compagnies franche de la marine were locked in a bloody struggle in Wargamer store. At this time, to deploy forces counted in hundreds of figures (there were almost 300 figures on the table), we had to deploy two large tables, so the dimensions of the battlefield were 240x180 cm. The key moment of the game was the defeat of a strong platoon of my regular French infantry by savage Indian unit led by Niepokalany.

The lesson for the future, is that unbalanced clashes should to be more balanced. I mean that  preponderance of one side must be compensated by the terrain (trenches, fort), the initial deployment (less favorable for the stronger side – in our case it was just the opposite), or some kind of Wunderwaffe (artillery, swivel gun, gunships, cavalry). Anyway, the defeat motivated me to finish my fort (the upper floor and the roof), increase the power of my artillery (heavy 12-pound cannon, several falconet for the fort) and paint a cavalry unit. I will prepare more terrain pieces – a lake and some hills.
 



























2 komentarze: